„Nie tylko Mickiewicz nas łączy…”
– czyli o tym, co dziś wiąże młodzież z Polski, Litwy i Ukrainy.
Najpierw…
Był to wiosenny, nudny wieczór. Grupa młodych ludzi po raz kolejny snuła swoje plany na wakacje. Marzenia były wielkie – może krótka dysputa filozoficzna z indyjskim mnichem, może odnalezienie Yeti w Himalajach, może podróż dokoła świata w 80 dni, może…
Wreszcie ktoś rzucił propozycję – integracja z rówieśnikami z innych krajów!
Kilka tygodni później…
Agnieszka, Halina, Michał, Iza, Sylwia, Ania i wielu innych opracowało plan spotkania, który powinien zachęcić do przyjazdu do Polski. Ale kogo? Na to pytanie szybko odpowiedział Wojtek Dziekan, który miał wielu znajomych na Litwie. To dzięki niemu udało nawiązać się kontakt z Pawłem Stefanowiczem i jego znajomymi z Domu Polskiego.
Swoje wsparcie młodzieży obiecał także dyrektor GZEAS-u, Andrzej Przybyszewski, i Małgorzata Warias – nauczycielka oraz członkowie Stowarzyszenia „Nasza Gmina”.
1 kwietnia 2006 roku do Agencji Narodowej Programu „Młodzież” wpłynął wniosek z prośbą o dofinansowanie Projektu. Kilka miesięcy później już wiedzieliśmy…
Udało się!
Projekt wymyślony przez młodzież gminy Radomyśl Wielki, a zatwierdzony przez Polaków z Litwy znalazł poparcie. Teraz czekało nas mnóstwo telefonów, maili i listów, by owo spotkanie ukonkretnić w szczegółach. Bardzo przydała się do tego majowa wizyta przygotowawcza, w której uczestniczyło dwóch Litwinów.
Mało nas, mało nas.
Kilka lat temu Radomyśl Wielki nawiązał kontakty z Radomyslem na Ukrainie. Znajomość ta zaowocowała wieloma spotkaniami, zarówno na gruncie Polski, jak i Ukrainy. Ostatni raz młodzież ukraińska odwiedziła nas w lipcu ubiegłego roku. W tym roku postanowili przyjechać wtedy, gdy będą także Litwini.
Co z tego wynikło…
10 lipca 2006 roku późno w nocy przyjechała młodzież z Ukrainy. Kilka godzin później dołączyła do nich grupa litewska. Wszystkich powitały panie kucharki z Gimnazjum, które przygotowały pyszne śniadanie oraz pan Andrzej Przybyszewski – koordynator projektu i opiekunowie kolejnych grup: Małgorzata Warias – grupa polska, Wojciech Dziekan – młodzież z Litwy i Wanda Puzikowa – grupa z Ukrainy.
Znaczna część spotkania miała charakter integracji polsko – litewsko – ukraińskiej. Próbowaliśmy na różne sposoby zapamiętać swoje imiona, marzyliśmy o 1 milionie $ i o tym, co zrobilibyśmy z nim, mówiliśmy o swoich obawach i oczekiwaniach , budowaliśmy domki z papieru… W pierwszym dniu pokazaliśmy naszym kolegom także Radomyśl Wielki i jego najważniejsze miejsca. Tę częściową wiedzę uzupełnił pan Jan Ziobroń, który nie tylko ciekawie opowiadał, ale także przyniósł zdjęcia, mapy, książki, a na koniec wręczył każdemu pocztówkę z panoramą miasta.
Ważnym momentem naszej integracji było spotkanie z małymi uczniami Ośrodka Rewalidacyjno – Wychowawczego w Pniu i ich nauczycielami przy wspólnych zabawach, grach, przejażdżkach bryczką i jedzeniu grillowanych skrzydełek.
Był też dzień sportu. Męska część Wymiany zmierzyła się z piłkarzami
z Dąbia i Żarówki, zajmując II miejsce. Pozostali wzięli udział w turnieju piłki koszykowej
i siatkowej. Zwycięzcom pan Jacek Moskalczyk wręczył medale
i dyplomy. W czasie tych zabaw było mnóstwo śmiechu i radości, choć jak powiedział Michał: „niewiele rzeczy w swoim życiu okupiłem takim potem”.
Z nie lada wysiłkiem spotkała się także wyprawa młodzieży na przecławskie bagna, gdzie walczyliśmy nie tylko z komarami, ale także z grzęznącymi w trawie obcasami.
Pyszna zabawa na uczestników wymiany czekała także w Żarówce.
Zaczęło się bardzo tradycyjnie: powitanie chlebem i solą, śpiew „Witojcie, witojcie…”, przemowa sołtysa wsi, pana Aleksandra Mroza i proboszcza parafii, ks. Eugeniusza Habury. Dalsza część zabawy miała miejsce w Domu Strażaka, gdzie odbyły się zabawy zorganizowane przez panie: Józefę Smagacz i Jolantę Palion, m.in. konkurs wiedzy o Litwie, Polsce i Ukrainie, robienie i wyrabianie masła na wzór naszych babć w maselnicach, strącanie drewien słupem wody… Emocje studzili strażacy polewając wszystkich strumieniem wody. Było też ognisko z kiełbaskami i piwo, którego nikomu nie żałował pan Jan Bajor.
Do późnej nocy zebranych bawiła kapela i orkiestra z Żarówki: Grzegorz Jagoda, Jerzy Mróz, Bogdan Naleźny, Tadeusz Piątek, Włodzimierz Piątek. Olbrzymie brawa należą się także młodym ludziom z Ukrainy, grupie „Koroliski”, którzy na koniec dla wszystkich zatańczyli kujawiaka, oberka i Gopak – ukraiński taniec narodowy.
Podobny charakter miała impreza zorganizowana dla uczestników wymiany przez państwa Stopów w Dulczy Wielkiej. Na wszystkich czekały kiełbaski i żeberka pieczone przez samą gospodynię, piwo oraz podłoga do tańczenia w takt muzyki granej przez kapelę z Dulczy Wielkiej w składzie: Bronisław Czaja, Fryderyk Drąg, Julian Giża, Czesław Skrzyniarz i Bogdan Warias.
Z młodzieżą z Litwy i Ukrainy odwiedziliśmy nie tylko lokalne środowisko. Byliśmy też trochę dalej.
W poniedziałek zajrzeliśmy do Dębicy. Najpierw do muzeum czołgów i armat, potem na Rynek na lody, a wieczorem wylądowaliśmy w klubie „Moderna”, gdzie mimo całodniowego zmęczenia niektórzy z nas wypatrzyli wschodzące słońce.
W środę, 12 lipca odwiedziliśmy Tarnów. Najpierw wstąpiliśmy na basen. Wieczorowa porą zaś zajrzeliśmy do tarnowskiego teatru na sztukę „Krynicki ostaniec” – historię o pewnym dziwaku – Nikiforze na tle muzyki łemkowskiej. Po zakończeniu sztuki uczestnicy wzięli udział w spotkaniu z aktorami grającymi na scenie i dyrektorem teatru – panem Edwardem Rusmarczykiem. Otrzymali tez małe pamiątki.
Dzień później ruszyliśmy na dwudniowa wycieczkę do serca Polski – do Krakowa i Zakopanego. 13 lipca odwiedziliśmy Kraków, a tam Katedrę, Wawel, Sukiennice, kościół Mariacki, zajrzeliśmy
do Jamy Smoka Wawelskiego i lewą ręka dotknęliśmy „serca” dzwonu Zygmunta, by spełniły się nasze marzenia.
W drodze do Zakopanego nocowaliśmy w Małym Cichym. Tam też miała miejsce impreza góralska z przyśpiewkami prosto z gór, nauka krzesanego, pieczenie barana…
Zakopane zachwyciło wszystkich! Najpierw spacer do Kuźnicy, potem wyprawa
na górę Nosal, do Doliny Kościeliskiej, na Krupówki… Byliśmy też przy skoczni narciarskiej. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy prawdziwej bacówce, w której mieszkali prawdziwi górale! Pokazali nam swoje stado (300 sztuk!) i narzędzia, przy pomocy których wyrabiają oscypki (o godz. 4.00 nad ranem). Wszyscy zostali poczęstowali owym góralskim specyfikiem.
Ostatni dzień naszego spotkania z młodzieżą z Litwy i Ukrainy przebiegł pod hasłem „słodkiego lenistwa”. Wpisy do kroniki, wymienianie się adresami, drobnymi upominkami, potem wyprawa do Kurozwęk, by zobaczyć bizony i nad Chańczę, gdzie spędziliśmy prawie 3 godziny.
Ale to już było…
16 lipca nasi rówieśnicy z Litwy i Ukrainy opuścili Polskę.
Co zostawili? Mnóstwo wspólnych zdjęć, swoje podpisy w kronice, maleńki breloczek do kluczy, cząstkę siebie, kilka złamanych serc… I obietnicę o rychłym powrocie.
Co zabrali? Wspomnienie o gminie Radomyśl Wielki i jego mieszkańcach, widok krakowskiego Rynku, panoramę Tatr… Trochę Polski…
(MW)